Maslnica – Rogac

Środa, 25.07.2012

Maslinica – Rogac (Šolta) 10 Mm

 

Rano potwierdzamy spotkanie z Darkiem  i zaraz po śniadaniu wypływamy z mariny.  Piękna pogoda, leciutki wiatr, umiarkowany
upał. Juston i Jula, przytomne i głodne buszują pod pokładem, Robert konferuje z marinero w porcie, rezerwując nam i Herr Patinie najlepsze miejscówki.

Staram się nawiązać z Darkami kontakt radiowy, ale bezskutecznie. Na moje rozpaczliwe nawoływania  „Ja, Osibova, ja Osobova, Blaca odezwij się”  … „Ja, Wisła”…” Ja Grab jeden”…. “ Herr Patina, this is your Lufthansa Captain speaking respond immediately!”……zgłaszają się inne jednostki. W końcu uznajemy, że nasza sugestia by od rana mieli radio na nasłuchu zaowocowało u nich włączeniem HR2 i wspólnym tańczeniem Makareny.  Lepiej nam idzie z kontaktem wzrokowym i spotykamy się u wejścia do portu na wspólną kąpiel w malutkiej zatoczce.  Robert, Justynka i Ewa dokonują abordażu zaprzyjaźnionej jednostki, potem razem płyniemy do portu i przykładnie cumujemy obok siebie.

Pijemy kawę, po której Darek z gorliwością neofity oznajmia, że jeszcze nie czuje się żeglarsko zaspokojony i wypływa na poszukiwanie dalszych przygód. Zostajemy osamotnieni i trochę smutni (bo Juloston już pognał odświeżać przyjaźnie,) ale pocieszamy się seria mniej i bardziej spektakularnych skoków do wody.

Robert z zachwytem obserwuje marinero Bračo, który z olimpijskim spokojem patrzy na najdziwniejsze podejścia do kei, naprzemiennie podaje mooring, pije Radlera i suszy kąpielówki na lusterku bocznym zdezelowanego Clio. Kapitan twierdzi, że znalazł wzór i receptę na życie. Nawigator niespokojnie poprawia designerski kostium i rozważa opcję emerytalnego uzupełniania botoxu w sielskim otoczeniu metropolii Rogač.

Sprawiedliwość dziejowa. Po 2 godzinach wraca Herr Patina z podkulonym ogonem, a raczej podkuloną płetwą sterową, którą wszedł w niefortunny kontakt ze skalistym brzegiem. Wszyscy panowie kolejno nurkują i oglądają płetwę Blacy, z pomocą zaparkowanego obok kapitana
za Śląska i jego ekwipunku do nurkowania. Kapitan ze Śląska zachwycony, ponieważ wreszcie udowodnił żonie, że coroczne ciągnięcie sprzętu z Polski ma sens i zastosowanie praktyczne. Janusz umacnia go w tym przeświadczeniu przynosząc w podziękowaniu orzechówkę z lodem na tacy. Płetwa jednak nie wygląda dobrze i w troszkę gorszych nastrojach idziemy na kolację w knajpce nad wodą. Widać, że Darek jest smutny, bo nawet nie próbuje podżerać Ani  sałatki. Dopiero po drugim podejściu kelnera markotnie zamawia pizzę. Rozbawiamy go dopiero wieczorem, kiedy łódka w łódkę imprezujemy w oczekiwaniu na powrót młodzieży (Wiktoria i Gabrysia dołączyły do Justynki i Juli i do północy pląsają na BUT  dyskotece).

Dodaj komentarz

Adres elektroniczny nie będzie publicznie widoczny.

*